Nasz wyjazd nastawiony był na jak najniższe koszty, więc noclegu szukałyśmy na portalu couchsurfing.org Okazało się, że znalezienie miejsca do spania w stolicy Austrii nie było wcale takie trudne. Pierwszy host - Gaweł okazał się Polakiem studiującym instrumentalistykę na wiedeńskiej Akademii Muzycznej. Mieszkał w Wiedniu od paru lat i dość aktywnie udzielał się na couchsurfingu. Opowiadał nam o swoich dotychczasowych gościach i o tym, że sam dla siebie jest couch surferem, bo śpi na kanapie, a nie w łóżku.
O Gawle można by długo opowiadać, bo to człowiek z pasją. Zbiera stare słowiańskie instrumenty i restauruje je, odnawia bądź przerabia. W dość małym, lecz bardzo przytulnym mieszkaniu prawie połowa miejsca zajmują kontrabas, pianino, gitary basowe, mandoliny, sitary czy inne kunsztownie zrobione instrumenty i figurki ( m.in drewniana rzeźba penisa). Długo można by pisać, jednak nie jest to strona poświęcona pozytywnie pokręconym muzykom, więc przytoczę jedną ciekawą sytuację, a dokładniej Gawła sposób na tanie (darmowe wręcz) i dostatnie zarazem życie w Wiedniu.
Już w pierwszych chwilach rozmowy Gaweł sprawił, że mi i Ani opadły szczęki. Zaproponował nam coś do zjedzenia, po czym dodał jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie, że jedzenie bierze głównie ze śmietnika. A to dlatego, że supermarkety wyrzucają produkty dobre do spożycia, lecz z drobnym defektem opakowania, jak np. pobrudzenie jogurtem. Klucz do śmietników przy supermarkecie Gaweł zdobył za drobną opłatą od rosyjskiej mafii śmietnikowej. Tak więc co wieczór nasz host "idzie biegać" i co wieczór wraca z pełnymi torbami jedzenia z wysokiej półki. Trafiają się sery, pieczywo, różnego rodzaju słodycze, warzywa, owoce (pamiętny widok całej kuchni w bananach), a nawet kwiaty. Ponadto w bloku Gawła kwitnie handel wymienny z sąsiadami, którzy zaopatrują sie w innym śmietniku. I tak oto nasz Gaweł, mający pod dostatkiem wszystkiego robi sobie przetwory, nalewki czy inne cuda ze "śmieciowego" jedzenia.
Pierwsze wrażenie, kiedy sie o tym słyszy, może być dziwne, ale jakość jedzenia z austriackich śmietników jest na pewno na poziomie luksusowym, sama próbowałam! Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz