Przez ponad 2 miesiące było bardzo cicho na blogu. Nawet trochę za bardzo. Niestety było to spowodowane sesją i lenistwem po niej. Teraz wracamy pełne energii i motywacji do pisania postów (przynajmniej ja i obiecuję dręczyć o nie Natalię). Przez ostatnie 24h pracowałam nad nowym wyglądem bloga i już jestem zadowolona z uzyskanego efektu :)
Uwielbiam spacerować po rynkach. Kolory, zapachy i bardzo sympatyczni sprzedawcy. Jak nie kochać ryneczków?
Na poniższych zdjęciach widzicie smokvy, czyli figi. Podczas mojej tegorocznej wyprawy do Chorwacji i Czarnogóry byłam na małym ryneczku w Pałacu Dioklecjana w Splicie. Był to jeden z pierwszych jakie odwiedziłam podczas wyjazdu. Szukałam moich ulubionych fig. Znalazłam małe stoisko oddzielone od innych. Na połowie stołu była rozłożona starsza pani i miała tylko wiaderko pysznych dojrzałych fig. Dała mi siatkę i zapakowałam najbardziej dojrzałe owoce. Po zapłaceniu za moje owoce, miła Pani zgarnęła resztę owoców ze stołu do mojej siatki i się uśmiechnęła.
Na drugiej połowie stołu był rozłożony pan w średnim wieku. Dał mi do spróbowania wszystkich swoich owoców. Największym szokiem było dla mnie to, że ja mówiłam do niego po polsku i on mnie rozumiał. W Chorwacji szybciej dogadacie się w naszym ojczystym języku niż po angielsku. Wracając do tematu miłego Pana, gdy zauważył moje zainteresowanie jego owocami, wyciągnął album ze zdjęciami i pokazywał swój sad.
Wiecie co jest najlepsze po takim spacerze wśród owoców (oczywiście poza pełnym brzuszkiem)? Zapełniona karta pamięci w aparacie :) Zdjęcia zostaną nam na dłużej niż owoce w brzuchu, które potem wspominam w zimne dni.
Na drugiej połowie stołu był rozłożony pan w średnim wieku. Dał mi do spróbowania wszystkich swoich owoców. Największym szokiem było dla mnie to, że ja mówiłam do niego po polsku i on mnie rozumiał. W Chorwacji szybciej dogadacie się w naszym ojczystym języku niż po angielsku. Wracając do tematu miłego Pana, gdy zauważył moje zainteresowanie jego owocami, wyciągnął album ze zdjęciami i pokazywał swój sad.
Wiecie co jest najlepsze po takim spacerze wśród owoców (oczywiście poza pełnym brzuszkiem)? Zapełniona karta pamięci w aparacie :) Zdjęcia zostaną nam na dłużej niż owoce w brzuchu, które potem wspominam w zimne dni.
Gur gur?
OdpowiedzUsuńChorwacja ♥ uwielbiam, byłam już 4 razy i nigdy nie bede mieć dość;) Jestem po uszy zakochana w tym kraju:) Split jest piękny chociaż moje serce należy do malutkiej wysepki Murter;) A figi zjadałam prosto z drzewa !:)
OdpowiedzUsuń